Spółdzielnia Pracy Cukry Nyskie walczy o przetrwanie po niszczycielskiej powodzi
Źródło zdjęcia: https://pl.123rf.com/photo_110169128_t%C5%82o-lub-tekstura-rzeki.html

Spółdzielnia Pracy Cukry Nyskie, znany polski producent słodyczy, zmaga się z ogromnymi stratami po powodzi, która zalała ich fabrykę. Mimo zniszczeń, zakład zdecydował się na gest solidarności wobec pracowników, wypłacając im pełne wynagrodzenie. Ta sytuacja jest dowodem na to, jak trudne warunki mogą połączyć przedsiębiorców i pracowników we wspólnej walce o przetrwanie. Co dokładnie wydarzyło się w Nysie i jak firma stara się odbudować po katastrofie?

Powódź, która zatrzymała produkcję

Powódź uderzyła w fabrykę cukierniczą niespodziewanie. Woda wdarła się na teren zakładu, mimo usilnych prób ratowania maszyn i urządzeń. Jak relacjonował prezes Andrzej Chomyszczak, ochrona zakładu ograniczyła się do zaledwie 10 worków z piaskiem – to zbyt mało, by skutecznie zatrzymać napływającą wodę. Hala produkcyjna, kotłownia oraz piwnice zakładu zostały zalane, powodując znaczne szkody. Szczególnie ucierpiała kotłownia, kluczowa dla produkcji, w której woda sięgnęła aż 3 metrów. W piwnicach natomiast zniszczeniu uległy urządzenia do produkcji opakowań, m.in. dwie kartoniarki, których wartość wynosiła 94 tys. euro za sztukę.

Walka z żywiołem trwała nieprzerwanie od soboty, jednak to nie wystarczyło. Zakład został całkowicie unieruchomiony, a straty wstępnie oszacowano na 4 miliony złotych. Przez trzy dni woda zalegała w budynku, a odpowiedzialne służby nie spieszyły się z wypompowaniem. Wobec braku pomocy z zewnątrz, prezes mógł liczyć jedynie na wsparcie prywatnych przedsiębiorców, pracowników oraz okolicznych mieszkańców.

Pracownicy na pierwszym miejscu

Chociaż produkcja stanęła i nie wiadomo, kiedy uda się ją wznowić, Cukry Nyskie nie pozostawiły swoich pracowników bez wsparcia. Prezes Andrzej Chomyszczak zdecydował o dalszym wypłacaniu pełnych wynagrodzeń blisko 200 osobom zatrudnionym w zakładzie. Wśród nich są często całe rodziny, których życie zostało zrujnowane zarówno przez zniszczenia w zakładzie pracy, jak i zalanie ich prywatnych domów.

To nie jest tylko problem fabryki – to tragedia całej społeczności, która od lat wiązała swoje życie z pracą w zakładzie. Decyzja o kontynuowaniu wypłat może wydawać się heroiczna, zwłaszcza w obliczu takich strat. Prezes Chomyszczak nie chce jednak dopuścić do tego, aby ludzie, których domy również zostały zalane, zostali bez środków do życia. Tym bardziej, że wielu z nich walczyło u boku prezesa, starając się uratować sprzęt i maszyny, które były podstawą ich codziennej pracy.

Odbudowa i pomoc od zewnętrznych partnerów

Mimo ciężkiej sytuacji, fabryka nie poddaje się. Spółdzielnia uruchomiła zbiórkę pieniędzy, licząc na wsparcie zarówno od rządu, jak i ubezpieczyciela. W trudnym momencie z pomocą przyszli także kluczowi partnerzy firmy, tacy jak Lidl, Kaufland i Dino. Wykazali się zrozumieniem, rezygnując z kar za brak realizacji zamówień oraz szybciej opłacając faktury, co pomogło w złagodzeniu pierwszych skutków finansowych powodzi. Dino poszło o krok dalej, wpłacając zaliczkę, by pomóc w uruchomieniu zakładu.

Kluczową kwestią pozostaje teraz naprawa kotłowni – dopóki piece nie zostaną uruchomione, produkcja nie będzie mogła ruszyć. Przed fabryką stoi jeszcze konieczność przeprowadzenia dezynfekcji oraz gruntownego mycia zalanych pomieszczeń. O ile woda w hali produkcyjnej sięgnęła jedynie 10 cm, co uznawane jest za stosunkowo małe zagrożenie, to w innych miejscach woda wyrządziła znacznie większe szkody.

Warto zwrócić uwagę na solidarność, jaką wykazali się partnerzy biznesowi oraz sami pracownicy. Dzięki ich wsparciu zakład ma szansę stanąć na nogi. Z perspektywy konsumenta istnieje prosty sposób, by wesprzeć fabrykę: wystarczy kupować słodycze produkowane przez Cukry Nyskie. Może to symboliczny gest, ale w trudnych chwilach właśnie takie drobne działania potrafią mieć ogromne znaczenie.