Koniec tanich zakupów z Chin? Bruksela bierze się za paczki spoza UE
Źródło zdjęcia: https://pixabay.com/pl/photos/tkanina-cambaya-p%C5%82%C3%B3tno-w%C5%82%C3%B3kienniczy-43354/

Czy wkrótce każda paczka z Temu, Shein czy AliExpress będzie droższa? Bruksela planuje rewolucję w systemie celnym Unii Europejskiej, która może na zawsze zmienić sposób, w jaki robimy zakupy online. Zgodnie z planami Komisji Europejskiej, zniknie obowiązująca od lat zasada de minimis, zwalniająca z opłat celnych przesyłki o wartości do 150 euro. Zamiast tego, na każdą paczkę spoza UE ma zostać nałożona stała opłata w wysokości 2 euro.

Zmiany te nie są przypadkowe. Jak wskazują urzędnicy w Brukseli, chodzi o zapewnienie uczciwej konkurencji, ochronę lokalnych przedsiębiorców i konsumentów, a także zwiększenie wpływów z ceł. Dziś bowiem paczki z Chin zalewają rynek europejski – w 2024 roku było ich aż 4,6 miliarda, co oznacza około 12 milionów dziennie.

Koniec z ulgami. Co oznacza likwidacja „de minimis”?

Zasada de minimis to jedno z najważniejszych zwolnień celnych obowiązujących w UE. Dzięki niej miliony Europejczyków mogły kupować produkty z Azji czy USA bez ponoszenia dodatkowych kosztów. Dla wielu – szczególnie młodych konsumentów – oznaczało to dostęp do tanich ubrań, elektroniki i gadżetów za ułamek ceny oferowanej lokalnie.

Jednak ta swoboda stała się także piętą achillesową europejskiego handlu. Sklepy z krajów trzecich korzystają z tej luki prawnej, by zalewać rynek tanimi produktami, często nie spełniającymi unijnych standardów jakości i bezpieczeństwa. Teraz to się skończy. Każda przesyłka, nawet ta za kilka euro, zostanie objęta kontrolą i opłatą.

2 euro, które może zmienić rynek

Choć kwota wydaje się symboliczna, w skali miliardów paczek daje to ogromne wpływy – mówimy o nawet 9 miliardach euro rocznie. Jednak dla klientów oznacza to coś więcej niż tylko dodatkowy koszt. To również możliwe opóźnienia, więcej formalności oraz większa kontrola na granicach.

Platformy takie jak AliExpress, Shein czy Temu mogą stracić na atrakcyjności, a konsumenci – cierpliwość. Z drugiej strony, lokalni sprzedawcy zacierają ręce. Wyrównanie szans z gigantami spoza UE to dla nich szansa na odbudowę pozycji na rynku.

Nadchodzące zmiany pokazują, że Unia Europejska nie chce już być „otwartymi drzwiami” dla niekontrolowanego importu. Nowe przepisy mają szansę uporządkować e-commerce, ale jednocześnie przewrócą do góry nogami codzienne nawyki zakupowe milionów Europejczyków.

Źródło: biznes.interia.pl