Opublikowane przez GUS dane, dotyczące poziomu średnich wynagrodzeń z sektorze przedsiębiorstw, zapewne wielu Polaków napawają optymizmem – zauważalnie wyraźny jest wzrost wynagrodzeń. Największy wpływ na tę statystykę ma podwyżka płacy minimalnej. Czy jednak rzeczywiście mamy powody do radości?
Ile wynosi średnie wynagrodzenie w 2024 roku? Co dokładnie wpłynęło na wzrost płac? Czy podawana przez GUS statystyka rzeczywiście jest powodem do radości? Na te i inne pytania postaramy się odpowiedzieć w niniejszym materiale.
Średnie wynagrodzenie w 2024 roku – ile wynosi?
Jak wynika z raportu opublikowanego przez Główny Urząd Statystyczny (GUS), średnie zarobki w sektorze wzrosły aż o 12% r/r, wynosząc w marcu 2024 roku aż 8 408,79 złotych brutto w skali miesiąca – czyli 6 061 złotych netto w przypadku umowy o pracę. Rok temu średnie wynagrodzenie w tym samym okresie wynosiło 7 508,34 złotych brutto, co przekładało się na 5 449 złotych netto miesięcznie.
Jest to wynik bardzo bliski oczekiwaniom ekonomistów, którzy prognozowali wzrost rzędu 12,1%. Obywatele powinni jednak wiedzieć, że metodologia GUS w zakresie badań nad średnim wynagrodzeniem w Polsce nie oddaje w pełni sytuacji całej polskiej gospodarki. Przytaczane dane bazują wyłącznie na tych zarobkach, jakie osiągać można w firmach zatrudniających 10 osób i więcej. Wobec tego GUS nie uwzględnia tutaj mikroprzedsiębiorstw, których w roku 2023 było w Polsce blisko 2,3 mln, a pracę w nich znajdywało niemalże 4,12 mln Polaków.
Co wpłynęło na podwyżkę średniego wynagrodzenia?
Jak podkreślają ekonomiści, na podwyżkę średnich wynagrodzeń wpłynął przede wszystkim wzrost płacy minimalnej, który 1 stycznia 2024 roku podniósł się z 3 600 złotych brutto do 4 242 złotych brutto w skali miesiąca. Taka podwyżka płacy minimalnej była historyczną dla polskiego porządku gospodarczego.
Do innych czynników wskazywanych przez specjalistów z GUS mają należeć wypłaty nagród motywacyjnych, bonusów kwartalnych, premii rocznych i innych. Niestety, w komunikacie nie przeczytamy o polskiej, „gospodarczej wiośnie”, spadku inflacji czy bezrobocia, albo umniejszeniu obciążeń fiskalnych – nic w tym dziwnego, bo byłoby to niezgodne z prawdą.
Blaski i cienie wyższych wynagrodzeń – czy na pewno posiadamy więcej?
Jak już po części wykazaliśmy wyżej, do danych publikowanych przez GUS należy zawsze podchodzić z pewną rezerwą. Pierwszą „czerwoną lampkę” powinien zapalać fakt, że zarobki niemalże połowy legalnie pracujących Polaków nie są uwzględniane w udostępnianych statystykach. Wobec tego, realna średnia zarobków może być znacznie niższa, bowiem jest mało prawdopodobne, by mikroprzedsiębiorstwa płaciły swoim pracownikom więcej niż średnia krajowa (gdzie dość często będziemy mówić o zatrudnieniu na prostych stanowiskach, znajdujących się w najniższych kategoriach płacowych).
Co więcej, wzrastające wynagrodzenie w sensie nominalnym wcale nie musi odzwierciedlać realnej siły nabywczej Polaków. Ze skutkami szalejącej inflacji zmagamy się do dziś (choć jej tempo zmalało), a na horyzoncie majaczą już nowe podatki. Co więcej, wzrosło również bezrobocie rejestrowane – aż do 5,4%, co oznacza, że za wzrostem wynagrodzeń poszła również redukcja etatów.
Warto więc cieszyć się ze wzrostu wynagrodzeń, jednak warto również mieć świadomość faktu, że polityka monetarna to zagadnienie skomplikowane i jeżeli chcemy dokładnie znać naszą sytuację ekonomiczną, to powinniśmy patrzeć na nią całościowo. Ekonomia bowiem, w odróżnieniu od fizyki gdzie możemy wyizolować dwie zmienne, stanowi dyscyplinę w ramach której każda sytuacja musi być analizowana w sposób holistyczny.