
Polski sektor bankowy zainwestował już blisko 690 miliardów złotych w obligacje Skarbu Państwa, co stanowi około 42% całego długu publicznego. To więcej niż w większości państw strefy euro – większy udział tych instrumentów w aktywach banków mają jedynie kraje takie jak Portugalia czy Grecja. Dla budżetu państwa to świetna wiadomość – nie musi pożyczać za granicą, skoro może liczyć na krajowe instytucje. Ale czy to naprawdę dobra strategia długofalowa? Eksperci są podzieleni. Jedni mówią o wspieraniu państwowych inwestycji, inni dostrzegają ryzyko — banki wolą kupować bezpieczne papiery skarbowe niż udzielać kredytów prywatnym firmom.
Kredytów jak na lekarstwo, popyt maleje
Choć banki mają środki, akcja kredytowa rozwija się powoli. Na koniec 2024 roku łączna wartość kredytów dla gospodarstw domowych i firm wyniosła 1193 mld zł, co oznacza wzrost o 4% rok do roku. W porównaniu z 2021 r. to jednak ledwie 0,7% więcej. Przyczyną nie jest lenistwo sektora bankowego, ale raczej niepewność regulacyjna, wysokie stopy procentowe i ostrożność inwestorów. Dodatkowo, konstrukcja podatku bankowego zniechęca banki do udzielania kredytów – o wiele bardziej opłaca się im trzymać portfel pełen obligacji. Efekt? Mniej pieniędzy na realne inwestycje, więcej na spłatę państwowych zobowiązań.
Podatek bankowy – ukryty hamulec dla gospodarki?
Związek Banków Polskich nie ukrywa – obecna konstrukcja podatku bankowego szkodzi gospodarce. Po pierwsze, zachęca do kupowania obligacji rządowych, ponieważ nie są one objęte tym podatkiem. Po drugie, podnosi koszty kredytów, bo danina dotyczy aktywów, a nie pasywów banku. Według wyliczeń ZBP, podatek stanowi nawet 14% całej marży kredytowej. Gdyby go znieść lub zmodyfikować, kredyty mogłyby być tańsze, a banki chętniej finansowałyby firmy i osoby fizyczne. To nie tylko apel sektora, ale też sygnał do rządu – bez reform trudno będzie uruchomić potencjał inwestycyjny w Polsce.
Źródło: rp.pl