
Polska zmaga się z najniższym wskaźnikiem dzietności w Europie, który w 2023 roku wyniósł 1,11 dziecka na kobietę. To dramatycznie niska wartość, która nie tylko stawia Polskę na końcu europejskiego rankingu, ale również czyni ją jednym z najmniej płodnych krajów na świecie, zaraz po Korei Południowej i Chile. Współczynnik dzietności (TFR) wskazuje średnią liczbę dzieci, które kobieta urodzi w ciągu całego okresu rozrodczego. Aby zapewnić zastępowalność pokoleń, wskaźnik ten powinien wynosić co najmniej 2,1.
Problem niskiej dzietności nie dotyczy wyłącznie Polski – cały kontynent europejski boryka się z kryzysem demograficznym. Jednak to w Polsce spadek ten jest najbardziej drastyczny, co może mieć daleko idące konsekwencje, takie jak starzenie się społeczeństwa, zmniejszenie liczby osób aktywnych zawodowo oraz problemy z finansowaniem systemu emerytalnego. Skąd tak drastyczne zmiany?
Dlaczego Polki rodzą coraz mniej dzieci?
Przyczyn niskiej dzietności jest wiele i są one wielowymiarowe. Eksperci wskazują na szereg czynników społecznych, ekonomicznych i kulturowych, które mają bezpośredni wpływ na decyzję o posiadaniu dzieci. W Polsce jednym z najważniejszych powodów jest trudna sytuacja mieszkaniowa. Młodzi dorośli mają ograniczony dostęp do własnych mieszkań, co utrudnia im planowanie rodziny. W efekcie wiele par decyduje się na odkładanie decyzji o dzieciach na później lub całkowicie rezygnuje z potomstwa.
Innym istotnym czynnikiem jest niestabilność zatrudnienia. W Polsce duży odsetek osób pracuje na umowach na czas określony lub na umowach cywilnoprawnych, które nie gwarantują stabilności finansowej. Brak poczucia bezpieczeństwa ekonomicznego wpływa na decyzje prokreacyjne, zwłaszcza wśród młodych kobiet, które nie chcą ryzykować utraty pracy po urodzeniu dziecka.
Nie bez znaczenia jest także zmiana ról społecznych oraz zmiana priorytetów życiowych. Coraz więcej kobiet stawia na rozwój zawodowy i samorealizację, co często koliduje z tradycyjną rolą matki. Dodatkowo, brak elastycznych form zatrudnienia oraz utrudniony dostęp do żłobków i przedszkoli sprawiają, że godzenie kariery zawodowej z wychowaniem dzieci jest wyzwaniem nie do pokonania dla wielu młodych Polek.
Jakie mogą być konsekwencje kryzysu demograficznego?
Demograficzny kryzys niesie za sobą poważne konsekwencje, które mogą dotknąć nie tylko rynek pracy, ale również system emerytalny, opiekę zdrowotną oraz wzrost gospodarczy. Starzejące się społeczeństwo oznacza mniejszą liczbę osób w wieku produkcyjnym, co z kolei prowadzi do zmniejszenia wpływów z podatków oraz rosnących wydatków na emerytury i opiekę zdrowotną.
Polska już teraz zmaga się z ujemnym przyrostem naturalnym, co oznacza, że liczba zgonów przewyższa liczbę urodzeń. Jeśli trend ten się utrzyma, w ciągu najbliższych dekad populacja Polski może się znacząco zmniejszyć. To z kolei wpłynie na rynki pracy, system edukacji oraz inwestycje infrastrukturalne.
Jednym z najpoważniejszych wyzwań będzie utrzymanie systemu emerytalnego. Coraz mniejsza liczba młodych pracowników będzie musiała utrzymywać rosnącą liczbę emerytów. Oznacza to, że w przyszłości wysokość emerytur może być znacznie niższa, co z kolei zwiększy ryzyko ubóstwa wśród seniorów.
Aby zapobiec negatywnym skutkom kryzysu demograficznego, niezbędne są kompleksowe działania na poziomie państwowym. Polityka prorodzinna powinna obejmować nie tylko programy finansowe, takie jak 500+ czy ulgi podatkowe, ale również realne wsparcie dla rodzin, takie jak zwiększenie dostępności mieszkań, żłobków oraz elastyczne formy zatrudnienia. Tylko wtedy możliwe będzie zatrzymanie spadku wskaźnika dzietności i uniknięcie katastrofy demograficznej.
Źródło: next.gazeta.pl