
Europejski Bank Centralny znów zaskoczył – choć tym razem nie decyzją, ale determinacją. Już siódmy raz z rzędu zdecydował się na cięcie stóp procentowych w strefie euro. Tym razem o 25 punktów bazowych, co oznacza, że główna stopa depozytowa spadła do poziomu 2,25 proc.
Dlaczego taka decyzja? EBC tłumaczy, że to wynik postępującej dezinflacji, czyli wyraźnego spadku dynamiki cen. Inflacja w marcu wyhamowała, a ceny usług – które przez długi czas pozostawały „oporne” – również zaczęły się stabilizować. To dobry znak dla konsumentów, ale jednocześnie sygnał ostrzegawczy dla gospodarki, która wciąż nie odzyskała pełnego wigoru po pandemicznym szoku.
Gołębie górą, jastrzębie bez głosu
Decyzję EBC ułatwił nietypowy układ głosów na posiedzeniu – głosu nie mieli tym razem prezesi banków centralnych Holandii i Austrii, znani z bardziej konserwatywnego podejścia. W efekcie „gołębie” (zwolennicy luźniejszej polityki monetarnej) miały przewagę.
Eksperci podkreślają jednak, że cięcia nie oznaczają końca ostrożności. Nie padły żadne deklaracje, że to koniec cyklu. Wręcz przeciwnie – decydenci wyraźnie sugerują, że będą reagować elastycznie, w zależności od danych. Co ciekawe, zbliżamy się do poziomu tzw. stopy neutralnej – czyli takiej, która nie wspiera już ani nie hamuje gospodarki. Zdaniem analityków Pekao może ona spaść nawet poniżej 2 proc. jeszcze w tym roku.
Co dalej z gospodarką? Cła, napięcia i niepokój
Choć obniżki stóp procentowych teoretycznie sprzyjają gospodarce, EBC nie ukrywa obaw. Globalne napięcia handlowe, w tym nowe cła zapowiadane przez Donalda Trumpa, rzucają cień na przyszłość. Dodatkowo Światowa Organizacja Handlu drastycznie obniżyła prognozy dla światowego handlu – z 3 proc. wzrostu do… spadku o 0,2 proc.
To wszystko sprawia, że gospodarka strefy euro balansuje na cienkiej linii – między umiarkowanym ożywieniem a ryzykiem kolejnego kryzysu. A to, co dziś oznacza tańszy kredyt, jutro może być jedynie przystankiem przed większymi wyzwaniami.
Źródło: next.gazeta.pl