Elektrownia atomowa bez umowy? Co dalej z polskim projektem jądrowym
Źródło zdjęcia: https://pixabay.com/pl/photos/elektrowni-j%C4%85drowej-wie%C5%BCa-ch%C5%82odnicza-4529392/

Polska nie ma obecnie obowiązującej umowy z konsorcjum Westinghouse i Bechtel, czyli firmami odpowiedzialnymi za projektowanie pierwszej elektrowni jądrowej w naszym kraju. Dotychczasowy kontrakt, podpisany we wrześniu 2023 roku przez poprzedni rząd, obowiązywał tylko przez półtora roku i wygasł z końcem marca. Choć projekt atomowy ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego kraju, formalnie dziś nie wiąże nas żaden dokument z Amerykanami. Rząd uspokaja jednak, że nie ma ryzyka opóźnień, a rozmowy o nowej umowie są zaawansowane. Celem ma być porozumienie „bardziej partnerskie”, które może zostać podpisane w ciągu kilku tygodni. Jednak fakt, że projekt na tym etapie pozostaje bez formalnego zabezpieczenia, budzi niepokój ekspertów i opinii publicznej.

Rząd: nie ma powodu do paniki

Wojciech Wrochna, pełnomocnik ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, zapewnia, że brak obowiązującej umowy to tylko kwestia formalna. Realizacja projektu elektrowni atomowej ma toczyć się zgodnie z harmonogramem, a wszystkie strony zachowują pełną gotowość do kontynuacji współpracy. Jak wskazuje „Rzeczpospolita”, nowa umowa ma być bardziej zrównoważona i przejrzysta, co ma odpowiadać obecnym oczekiwaniom rządu. Choć sytuacja wydaje się tymczasowa, pozostawanie w próżni formalnej może wiązać się z ryzykiem strategicznym, szczególnie jeśli w grę wchodzą międzynarodowe inwestycje infrastrukturalne. Polska potrzebuje tej elektrowni – ale równie mocno potrzebuje solidnych podstaw prawnych, które będą jej fundamentem.

Bruksela ma ostatnie słowo

Równolegle z negocjacjami z partnerami ze Stanów Zjednoczonych, Polska rozmawia z Unią Europejską o zgodzie na pomoc publiczną. Chodzi o olbrzymie wsparcie finansowe dla spółki Polskie Elektrownie Jądrowe – nawet 60 miliardów złotych. Problem w tym, że Unia może się nie zgodzić na planowane przez nas rozwiązanie, czyli kontrakt różnicowy na 60 lat. Taki okres został już wcześniej zakwestionowany w przypadku Czechów, gdzie Bruksela zgodziła się tylko na 40 lat. To pokazuje, że nawet najlepiej przygotowany projekt musi być zatwierdzony przez unijne instytucje. Dopóki nie zapadną konkretne decyzje, finansowanie i tempo realizacji mogą pozostać niepewne, mimo politycznych deklaracji stabilności.

Źródło: Businessinsider.com.pl