
Banki w Polsce z niepokojem obserwują rosnącą liczbę pozwów od klientów, którzy… już dawno spłacili swoje kredyty. Brzmi absurdalnie? A jednak to rzeczywistość, która coraz głośniej rozbrzmiewa w sądach i kancelariach. Setki, a nawet tysiące złotych mogą wrócić do kieszeni tych, którzy wcześniej uznali temat kredytu za zamknięty rozdział.
Według radcy prawnego Wojciecha Bochenka z kancelarii Bochenek, Ciesielski i Wspólnicy, połowa nowych spraw przeciwko bankom pochodzi od klientów, którzy spłacili już swoje zobowiązania. Teraz domagają się zwrotu rat przewyższających pierwotną wartość kredytu. Dla wielu z nich może to oznaczać kilkadziesiąt tysięcy złotych do odzyskania.
Frankowicze znowu na czele – ale tym razem to spłaceni
Choć fala frankowych pozwów przetoczyła się już przez polskie sądy, teraz wraca z nowym impetem – tyle że w zupełnie innej odsłonie. Do walki stają ci, którzy swoje kredyty już dawno zamknęli, licząc na spokój. Okazuje się, że spłata rat nie kończy historii. Dla wielu – wręcz przeciwnie – otwiera nową.
Banki twierdzą, że za tą nagłą aktywnością stoją kancelarie prawne, które aktywnie wyszukują byłych kredytobiorców i zachęcają ich wizją dodatkowych pieniędzy. Reklamy w internecie, ulotki, telefoniczne kampanie – wszystko po to, by dotrzeć do tych, którzy mogą mieć podstawy do pozwu.
Banki chcą zmian w prawie – klienci walczą o sprawiedliwość
Nic dziwnego, że instytucje finansowe zaczęły bić na alarm. Chcą jasnych przepisów i konkretnych terminów przedawnienia roszczeń. Obecna sytuacja sprawia, że można być pozwanym nawet wiele lat po zamknięciu sprawy. Z punktu widzenia banków to niepewność i ryzyko finansowe, które trudno oszacować.
Z kolei dla byłych kredytobiorców to często pierwsza realna szansa na wyrównanie rachunków. Nawet jeśli wszystko było już „zamknięte”. W tle tej batalii toczy się szerszy spór – o prawo do sprawiedliwości i granice odpowiedzialności instytucji finansowych wobec swoich klientów.
Źródło: Bankier.pl