Ceny paliw wzrosną – Unia Europejska nałoży nowy podatek
Źródło zdjęcia: https://pl.123rf.com/photo_114220729_kolorowe-dysze-do-nape%C5%82niania-pomp-benzynowych-stacja-benzynowa-w-serwisie.html

Fatalna wiadomość dla kierowców (i nie tylko) płynie z Brukseli. Nowa dyrektywa Unii Europejskiej już wkrótce wprowadzi nowy podatek, który w znacznym stopniu wpłynie na poziom cen paliw. Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapewniło, że wdroży unijne przepisy bez mrugnięcia okiem. Powód? Zmiany klimatu.

Co oznacza nowy podatek i o ile wzrośnie cena paliwa? W jakim celu powstaje nowy podatek? Czy w istocie „słuszną linię ma nasza władza”? Na te i inne pytania postaramy się odpowiedzieć w niniejszym materiale.

Nowy podatek na stacjach paliw – stracą nie tylko kierowcy

Nowa dyrektywa Unii Europejskiej dyskutowana już w kuluarach, dotyczyć ma zmian w systemie handlu emisjami gazów cieplarnianych. W efekcie jej wprowadzenia, paliwo na europejskich stacjach zdrożeje – nawet o 50 groszy na litrze. Powodem dla wprowadzenia tego rodzaju zmian jest kontynuacja polityki „Zielonego Ładu” Unii Europejskiej, która pragnie ograniczyć emisję dwutlenku węgla do atmosfery nie bacząc na ewentualne koszty. Jedynym optymistycznym punktem tej informacji jest fakt, że proponowane zmiany wejdą w życie najprędzej w 2027 roku.

Trzeba przy tym podkreślić, że kierowcy nie będą jedynymi poszkodowanymi przez nowe opłaty – de facto wzrosną ceny wszystkich produktów, z uwagi na wzrost kosztów usług w sektorze transportowym.

Unia Europejska walczy z klimatem – Chiny się śmieją

Unia Europejska nie po raz pierwszy próbuje walczyć ze zmianami klimatu poszerzając zakres fiskalnego ucisku, co w sposób wyraźny odbija się na wszystkich jej mieszkańcach. Abstrahując od samych zmian klimatycznych i zasadności ich zwalczania, warto zwrócić uwagę na światowe trendy w tym zakresie – bo w ich świetle szybko może się okazać, że skuteczność polityki unijnego ładu jest co najmniej dyskusyjna.

Na liście 20 państw emitujących największą ilość CO2 do atmosfery, jedynie 3 z nich wchodzą w skład Unii Europejskiej (Niemcy, Włochy i Polska), odpowiadając łącznie za… 3,4% światowej emisji gazów cieplarnianych. Liderem są Chiny, które odpowiadają za 32,9% rocznej emisji CO2 i ani myślą o tym, by przestać „dymić” – poziom ich emisji od 1990 roku zwiększył się o 526,5% (w przypadku Polski zmalał o 86,8%).

Drugie miejsce zajęły Stany Zjednoczone (12,6%), a trzecie Indie (7%), które podobnie jak swój chiński sąsiad odnotowały gigantyczny wzrost w produkcji dwutlenku węgla w tym samym okresie – aż 448,3%. W ramach porównania trzeba powiedzieć, że cała Unia Europejska (27 państw!) emituje łącznie niemal taką samą ilość dwutlenku węgla co Indie (7,3%).

Przy bieżącym poziomie rozwoju gospodarczego Starego Kontynentu, taka emisja gazów cieplarnianych jest śmiesznie mała – na tle świata jesteśmy zielonym rajem. A jednak, to nie w Chinach, nie w USA i nie w Indiach wprowadza się „zielone podatki”, zakazy i regulacje klimatyczne. W tym kontekście trudno więc oceniać politykę Unii Europejskiej w zakresie zmian klimatycznych inaczej, aniżeli jako szkodliwą i naiwną donkiszoterię.